Dlaczego warto planować posiłki?
Kiedyś moje gotowanie było zupełnie spontaniczne. Zazwyczaj zaczynałam je od spaceru na lokalne targowisko i kupienia tego, co było tam najświeższe. Kupowałam brokuła, bo tak ładnie się do mnie uśmiechał, marchewki, bo pachniały z daleka i gruszki, bo akurat był na nie sezon. Po przyjściu do domu czarowałam z tego dania. Z 1 dzieckiem i kilkoma małymi zobowiązaniami zawodowymi jeszcze udawało mi się działać w ten sposób. Dopiero ostatni rok był dla mnie zderzeniem z rzeczywistością. Dwójka dzieci i prowadzenie własnej firmy sprawiło, że zostało mi już na prawdę niewiele wolnego czasu nawet na gotowanie.
Zaczęłam planować posiłki, choć wcześniej myślałam, że plan jest za sztywny, aby wtłoczyć w niego moją miłość. Zaczęłam szukać przepisów na ekspresowe ale wartościowe dania, przypomniałam sobie przepisy mojej mamy i babć, szperałam po starych książkach kulinarnych dla gospodyń, wprowadziłam w życie sporo fajnych patentów, które pozwalają mi gotować szybciej.
Moja miłość do gotowania przetrwała. Dalej kocham improwizować, próbować nowe przepisy. Od czasu do czasu gotuję też z dziećmi, które robią większy bajzel niż stado małp. Ale dobry plan i mój system zarządzania kryzysowego (hahah) pozwala mi na to, że wciąż gotuje w miarę od podstawy, jemy sezonowo, nie używamy za dużo gotowców, codziennie jemy ciepły obiad, od czasu do czasu szleję i robię jakąś fajną pastę kanapkową czy tatrę, raz w tygodniu coś piekę, a w sezonie robię trochę przetworów (które później ratują niejeden zimowy obiad).
Domowe posiłki są dla mnie bardzo ważne. Trochę to zboczenie zawodowe 😉 A trochę wynika to ze stylu życia jaki obrałam i jaki mi pasuje. Miłość, aktywność, natura, rozwój.
Nie mówię, że zawsze jest pięknie i idealnie. Czasem planuję pięknie cały tydzień, robię pod to zakupy… a później dzień za dniem wali się i pali, wychodzi mnóstwo nieprzewidzianych rzeczy do zrobienia, pilniejszych niż gotowanie, które zżerają cały czasu i… cały plan w p….aczkę można wsadzić i wysłać na Malediwy.
Czasem jemy kiepsko, czasem korzystamy z produktów ekspresowych, które mam pod ręką na czarną godzinę, czasem wykorzystujemy babcie 😉 Ale ja na posiłki patrzę (i was też do tego zachęcam) w perspektywie dłuższych okresów czasu – tygodnia, miesiąca, kwartału i roku. I chodzi mi o zachowanie dobrych proporcji i miejsce na solidną dawkę luzu i na pozbycie się wyrzutów sumienia także.
A jeśli Ty chciałabyś zacząć planować posiłki, to dzięki temu możesz:
- Wyrzucać mniej jedzenia – planujesz posiłki z wyprzedzeniem i robisz pod to zakupy – kupujesz takie ilości produktów, które są potrzebne do przygotowania konkretnych dań i konkretnych ilości, więc mniej jedzenia się marnuje.
- Masz większa kontrola nad tym, co jesz Ty i twoje dzieci – planujesz cały tydzień, więc możesz na spokojnie pomyśleć o daniach z mięsem, ale też o daniach z rybą czy strączkami. One są zazwyczaj trudniejsze do przygotowania, bo wiadomo najłatwiej wrzucić schabowego na patelnię 😉 ale gdy odpowiednio się do tego zabierzesz, to z przyrządzeniem ich też pójdzie Ci gładko. Możesz wybrać odpowiedni przepis, wcześniej przygotować półprodukty, zlecić komuś z domowników przygotowanie części potrawy, rozłożyć przygotowanie na raty itp.
- Rzadziej i szybciej robisz zakupy – to jest coś, co wielu z nas nauczyło się robić podczas pierwszej fali pandemii i pierwszego lockdownu, prawda? Na zakupy raz dwa, z listą, szybko sprawnie, bez zbędnych kontaktów i myk z powrotem do chaty, haha. Teraz wróciliśmy już do leniwego snucia się po Lidlu w poszukiwaniu czegoś na obiad i przymierzania w międzyczasie leginsów czy staników, które są akurat w promce 🙂 Ja jednak wolę nie tracić czasu na zakupy i robić je sprawnie.
- Masz w sobie więcej spokoju i mniej stresu – plan zrobiony, zakupy też, jadłospis dobrze zbilansowany, są w nim i dania zdrowe i takie, które lubią dorośli i takie które lubią dzieci, więc tydzień ogarnięty i uff, można wyrzucić kwestię posiłków z głowy i zająć się czymś innym.
C.D.N.